Marcin Tybura zwieńczył fantastyczny dla siebie rok efektownym zwycięstwem nad Gregiem Hardy’m (7-3-0) podczas weekendowej gali UFC Fight Night 183. Na przestrzeni minionych dwunastu miesięcy popularny „Tybur” ani razu nie wychodził z oktagonu jako przegrany, a stoczył w tym czasie aż cztery pojedynki. Marzenia o mistrzowskiej walce stają się zatem coraz bardziej realne.
Reprezentant Jackson Wink MMA rozpoczął swoją zwycięską serię w lutym, pokonując jednogłośnie na punkty Sergeya Spivaka. Triumf nad Mołdawianinem miał niebagatelne znaczenie, wszak ewentualna porażka w Norfolk mogła wówczas zakończyć przygodę Marcina Tybury w UFC. Kolejne dwa starcia – z doświadczonymi Maximem Grishinem (31-8-2, 16 KO/TKO) i Benem Rothwellem (38-13-0, 28 KO/TKO) – także odbyły się na pełnym dystansie, ale za każdym razem sędziowie nie mieli wątpliwości, kto był górą. Zawodnik z Uniejowa nie imponował wprawdzie spektakularnymi kombinacjami ciosów czy próbami zakładania skomplikowanych technicznie dźwigni, niemniej jednak prezentował coraz lepsze umiejętności grapplerskie i zapaśnicze. Ostatnią walkę z Gregiem Hardy’m rozstrzygnął właśnie w parterze, obalając Amerykanina pod koniec drugiej rundy, a potem zasypując go lawiną ciosów.
„Taki był plan. Nie chciałem go obalać w pierwszej rundzie, bo wiedziałem, że jest silniejszy. To był wymagający rok, ale jestem zadowolony i czekam już na kolejne wyzwania” – mówił „Tybur” tuż po wygranej nad Hardy’m.
Who next?@MarcinTybura 🇵🇱 putting a 4️⃣ fight win streak together in 2020! pic.twitter.com/MHKLYiYCoW
— UFC Europe (@UFCEurope) December 20, 2020
Były czempion organizacji M-1 Global znacząco przybliżył się tym samym do wymarzonego celu, jakim jest pojedynek o pas mistrzowski UFC w wadze ciężkiej ze Stipe Miociciem, który w sierpniu 2019 roku odzyskał prymat w królewskiej kategorii po udanym rewanżu z Danielem Cormierem.
„Cel jest niezmienny – wygrywanie walk, wspinanie się w rankingu i droga do zdobycia pasa mistrza UFC. To moje marzenie i będę do niego dążył. Wydaje mi się, że w przyszłym roku jeszcze nie uda się całkowicie spełnić tych planów. Ale jeśli przyszły rok pod względem sportowym będzie tak samo dobry, jak ten, to mocno się do tego zbliżę” – zapowiedział Tybura na łamach „Polska Times”.
Do intensywnych treningów 35-latek wróci już po Nowym Roku i wtedy też dowie się, kto będzie jego najbliższym przeciwnikiem. Poprzeczka powędruje zapewne znacznie wyżej niż dotychczas – w amerykańskich mediach pojawiają się spekulacje, że Polaka czeka niebawem bój z fighterem sklasyfikowanym w czołowej dziesiątce rankingu dywizji ciężkiej.