Miniony weekend w sportach walki obfitował w wiele efektownych zakończeń. Szymon Kołecki zgodnie z przewidywaniami błyskawicznie rozprawił się z Akopem Szostakiem w walce wieczoru na gali KSW 62. W pierwszej rundzie swoje starcia kończyli także Andrzej Grzebyk, Adrian Bartosiński czy Marcin Krakowiak. Najwięcej emocji dostarczył natomiast debiutancki pojedynek Tomasza Sarary, który w dramatycznych okolicznościach odwrócił losy kapitalnego boju z Filipem Bradariciem. Z kolei za Oceanem swoje drugie zwycięstwo pod szyldem największej organizacji MMA na świecie zanotował Mateusz Gamrot. Popularny „Gamer” spektakularnie poddał po kilkudziesięciu sekundach Jeremy’ego Stephensa, za co otrzymał bonus od organizatorów gali UFC Vegas 31.
Raptem 47 sekund trwał main event lipcowej gali KSW 62. W tym krótkim czasie Szymon Kołecki potwierdził wyższość nad Akopem Szostakiem, czym dostarczył solidnych argumentów dziennikarzom i obserwatorom, którzy – jak się okazało słusznie – uznawali to zestawienie za klasyczny mismatch. Były mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów szybko przystąpił bowiem do ataku i zasypał ciosami znacznie niżej notowanego rywala, który początkowo starał się odpowiadać. Jeden z prawych sierpowych Kołeckiego okazał się jednak tym kończącym, dzięki czemu 39-letni oławianin odniósł swoją jubileuszową, dziesiątą wygraną w zawodowym MMA.
„Nie zakładałem świętowania zwycięstwa. Chciałem je tylko odnieść. Wygrana z Szostakiem nie sprawia, że muszę cokolwiek świętować. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że był to zawodnik na najniższym poziomie ze wszystkich rywali, z jakimi do tej pory walczyłem w KSW. Nie mogłem tej walki nie wygrać i nie mogłem tego nie zrobić w efektowny sposób” – podsumował Kołecki, cytowany przez serwis sport.pl.
Z pozostałych ośmiu walk z karty głównej KSW 62 aż pięć również zakończyło się w pierwszej rundzie. Andrzej Grzebyk (18-4, 11 KO) w iście imponującym stylu zrewanżował się Mariusowi Zaromskisowi (23-10, 16 KO) za listopadową porażkę, kiedy to nie był w stanie kontynuować pojedynku ze względu na fatalne złamanie nogi. Tym razem „Polski McGregor” nie dał Litwinowi najmniejszych szans i po niespełna dwóch minutach rozbił ciosami zawodnika American Kickboxing Academy.
W podobnych okolicznościach David Martinik (5-2, 2 KO) pokonał Lemmy’ego Krusicia (20-8, 5 KO, 7 Sub), a Adrian Bartosiński (11-0, 9 KO) zdeklasował Michała Michalskiego (9-5, 5 KO). Z kolei Lom Ali-Eskiev poddał Gilbera Ordoñeza (10-3, 7 KO) widowiskowym trójkątem założonym rękoma, podczas gdy o triumfie Marcina Krakowiaka (11-3, 5 KO, 6 Sub) nad Borysem Borkowskim (3-0, 2 KO) zadecydował niefortunny uraz tego drugiego. W momencie obalenia zielonogórzanin źle zaasekurował się ręką i wtedy doszło do zwichnięcia.
Na pełnym dystansie powalczyli Sebastian Rajewski (11-6, 4 KO) i Artur Sowiński (21-13, 8 KO) oraz Bruno Augusto dos Santos (10-2, 1 KO) i Paweł Polityło (6-3, 1 KO). W pierwszym przypadku sędziowie nie byli jednomyślni – dwóch z nich punktowało na korzyść Rajewskiego, a jeden widział zwycięstwo Sowińskiego. Jednogłośny werdykt zapadł natomiast w walce Brazylijczyka z Polakiem (3 x 29-28).
W sobotni wieczór Tomasz Sarara stoczył długo wyczekiwaną, premierową walkę w formule MMA i od razu zyskał ogromne uznanie kibiców. Krakowianin miał pierwotnie zmierzyć się z Vladimirem Tokiem (Rosjanin z niemieckim paszportem wycofał się przez problemy osobiste – przyp. red.), a ostatecznie stanął w szranki z Filipem Bradariciem, który notabene postawił mu wyjątkowo trudne warunki. Przez pierwsze dwie rundy Chorwat konsekwentnie obijał w parterze debiutującego przeciwnika, co mogło nawet skończyć się poddaniem Sarary. Lekarze dopuścili go jednak do dalszej rywalizacji i w trzeciej rundzie nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji – to Polak znalazł się w dosiadzie z góry, a po chwili jego oponent odklepał!
„Stało się to, czego bardzo się obawiałem – że walka przeniesie się do płaszczyzny, której chciałem unikać. Pierwszy rywal nie grzeszył tutaj dobrymi umiejętnościami, ten też nie był mistrzem parteru, ale był masywniejszy, jednak bardziej doświadczony, wyszkolony w tej kwestii. Ja teraz mogę to powiedzieć, bo dwa tygodnie temu wychodząc z wizyty od lekarza zwyczajnie się popłakałem. Mam naderwany mięsień dwugłowy w nodze, bardzo mocno mi to ograniczało prace na nogach i siłowanie się w elementach zapaśniczych. Nie powiedziałbym tego, gdybym przegrał” – mówił wyczerpany, ale szczęśliwy Tomasz Sarara cytowany przez serwis mma.pl.
The Heart of a Warrior!! #KSW62
What a comeback from 🇵🇱 Tomasz Sarara last night in his MMA debut!! pic.twitter.com/VpUktfmkKg
— KSW (@KSW_MMA) July 18, 2021
Kilka godzin po zakończeniu gali KSW 62 do oktagonu wszedł były gwiazdor największej polskiej federacji – Mateusz Gamrot (19-1, 6 KO, 5 Sub). Polak stoczył swój trzeci pojedynek pod szyldem UFC i znów zachwycił publiczność. Słynący ze świetnych umiejętności zapaśniczych „Gamer” bez trudu powalił Jeremy’ego Stephensa, a następnie założył dźwignię na staw łokciowy, po której Amerykanin odklepał. Efektowne zakończenie spotkało się też z uznaniem ze strony organizatorów, którzy nagrodzili Gamrota bonusem w wysokości 50 tys. dolarów. To dla niego już drugie takie wyróżnienie z rzędu!
„Całe życie ciężko trenuję i ścigam marzenia. Chcę zostać mistrzem! Dajcie mi następnego rywala. Krok po kroku. W dywizji lekkiej jest wielu twardych gości, ale jestem gotowy na każdego z TOP 15” – odważnie zadeklarował tuż po walce Mateusz Gamrot (za sport.pl).
W walce wieczoru UFC Vegas 31 Islam Makhachev „udusił” zza pleców Thiago Moisesea w czwartej rundzie, przedłużając swą znakomitą serię wygranych do ośmiu. Wcześniej w identyczny sposób Rodolfo Vieira poddał Dustina Stoltzfusa. Dwie pozostałe konfrontacje z karty głównej także kończyły się w trzeciej rundzie: Miesha Tate pokonała Marion Reneau przez techniczny nokaut, podobnie jak Billy Quarantillo Gabriela Beníteza.