UFC 259: „Cieszyński Książę” obronił mistrzowski pas! Adesanya pokonany po raz pierwszy w karierze

Potrzebujesz ok. 4 min. aby przeczytać ten wpis

Jan Błachowicz (28-8, 8 KO, 9 Sub) po twardym i dość wyrównanym pojedynku pokonał na punkty faworyzowanego Israela Adesanyę w walce wieczoru na gali UFC 259. Najlepszy polski zawodnik MMA obronił tym samym mistrzowski pas kategorii półciężkiej, wprawiając przy okazji w osłupienie wielu ekspertów, a także samego szefa Ultimate Fighting Championship – Danę White’a.

Do sobotniej batalii w Las Vegas Jan Błachowicz znów przystępował z pozycji underdoga, ale po raz kolejny zaimponował wielkim charakterem oraz znakomitym przygotowaniem na wielu płaszczyznach. Pierwsze dwie rundy toczyły się jednak w stójce, co działało na korzyść wybitnego kick-boxera, jakim bez wątpienia jest Adesanya. Nigeryjczyk z premedytacją obijał łydkę Polaka, a dodatkowo stosował charakterystyczne dla siebie zwody. Na byłym czempionie KSW nie robiło to natomiast większego wrażenia. Błachowicz konsekwentnie realizował założenia taktyczne atakując rywala ciosami na głowę i middle-kickami, a w dalszej fazie pojedynku dążył do obalenia. Pierwszy raz udało się to osiągnąć w trzeciej rundzie, lecz pretendent szybko się oswobodził.

W czwartej i piątej odsłonie dominował już „Cieszyński Książę”, choć można było mieć obawy, czy wytrzyma fizycznie trudy mistrzowskiej potyczki. Swoją przewagę wyraźnie zaznaczył w końcowych minutach, obijając Adesanyę w parterze. Po 25 minutach wyrównanej rywalizacji sędziowie dość niespodziewanie wypunktowali aż 49:45, 49:46 i 49:45 na korzyść reprezentanta WCA Fight Team, który pracuje właśnie na miano absolutnego dominatora dywizji półciężkiej!

„Nie było łatwo, to była ciężka walka. Muszę ją obejrzeć. Czułem, że ta walka jest moja. Powinienem był szybciej ruszyć z tym boksem na niego, ale to był jeden z najlepszych zawodników na świecie, bo teraz ja nim jestem” – powiedział polski mistrz UFC tuż po zakończeniu pojedynku w specjalnej rozmowie dla Polsatu Sport.

Błachowicz odniósł właśnie swoje piąte zwycięstwo z rzędu w UFC, podczas gdy Adesanya musiał po raz pierwszy w karierze zaznać goryczy porażki (aktualny bilans 20-1). Triumf 38-letniego Polaka światowe media określiły mianem wielkiej sensacji, doceniając jednocześnie jego niezłomność oraz ogromny hart ducha. „W Jana Błachowicza wątpiono w każdym momencie jego kariery i tak też było przed pierwszą obroną mistrzowskiego pasa. Ale po raz kolejny – wbrew wszelkim przewidywaniom – pokonał wszystkie przeciwności, wygrywając z mistrzem świata wagi średniej – czytamy w CBS Sports.

W podobnym tonie wypowiadali się zresztą pozostali eksperci i dziennikarze, a swojego zdziwienia końcowym rozstrzygnięciem nie krył nawet sam szef UFC, który miał ponoć wypowiedzieć po walce znamienne słowa: „Co ja, k***a, zrobiłem? Ci goście są szaleni”. Danie White’owi chodziło najprawdopodobniej o zbyt wysoką punktację na korzyść Polaka, aczkolwiek równie dobrze mógł odnieść się w ten sposób do własnego pomysłu skonfrontowania w oktagonie dwóch mistrzów różnych kategorii wagowych. Nieoczekiwana przegrana Adesanyi z pewnością popsuła jego ambitne plany ekspansji na Czarny Ląd, gdzie Ultimate Fighting Championship mogłoby zdobyć wiele nowych rynków, takich jak właśnie Nigeria.


„Legendarnej Polskiej Siły” nigdy nie można zatem lekceważyć. W roli underdoga Błachowicz odnajduje się bowiem znakomicie, a swoją obecną pozycję w światowym MMA zawdzięcza wyłącznie ciężkiej pracy oraz wyjątkowej konsekwencji w dążeniu do celu. Teraz czeka go kilka tygodni odpoczynku, po czym – zapewne jeszcze w tym roku – przystąpi do następnej obrony pasa. Coraz głośniej mówi się, że kolejnym pretendentem będzie Glover Teixeira (32-7-0, 18 KO, 9 Sub), który notabene oglądał na żywo konfrontację Polaka z Adesanyą.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*