Przebieg tegorocznych Mistrzostw Świata Enduro GP to gotowy scenariusz hollywoodzkiej produkcji. Steve Holcombe i Brad Freeman do samego końca zaciekle walczyli o triumf, a o zwycięstwie tego pierwszego zadecydował wprost niewiarygodny pech rywala. Podczas decydującego przejazdu Freemanowi zabrakło bowiem… paliwa!
Zmagania o tytuł najlepszego jeźdźca enduro zostały skrócone ze względu na pandemię koronawirusa, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na poziom emocji. Co więcej, zdarzenia z portugalskiego Marco de Canaveses na zawsze zapiszą się na kartach historii sportów motocyklowych.
Do ostatniego wyścigu o miano tego najlepszego rywalizowali dwaj brytyjscy zawodnicy Bety. Przez długi czas wydawało się, że będący tego dnia w znakomitej dyspozycji Brad Freeman wykorzysta liczne błędy swojego rodaka i ostatecznie obroni tytuł mistrza świata. Wtedy nastąpił jednak nieoczekiwany zwrot akcji – 24-letniemu Anglikowi zaczęło brakować paliwa! Ubiegłoroczny czempion na samym finiszu stracił więc niemal pewne zwycięstwo, w doprawdy absurdalnych okolicznościach.
„Bardzo się cieszę z tego triumfu, nawet jeśli wciąż staram się to wszystko zrozumieć! To tylko udowadnia, że nic nie jest skończone, dopóki nie przekroczy się linii mety… Walczyłem cały dzień i wykorzystałem niepowodzenia Brada podczas ostatniego, decydującego przejazdu, ale takie są właśnie wyścigi. Dał z siebie wszystko, by zdobyć ten tytuł, ale ja też” – powiedział Steve Holcombe
Holcombe zdobył tym samym swoje trzecie mistrzostwo Enduro GP w karierze, stając się jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w dziejach dyscypliny. Finałową rundę cyklu GP Portugalii wygrał natomiast Josep Garcia, wracający do enduro po trzyletniej nieobecności.