Skoki z klifów, ekstremalna jazda na rowerze, freerun – to tylko niektóre dyscypliny sygnowane znakiem Red Bulla. W tym roku dołączyły do nich Mistrzostwa Świata FIM Hard Enduro. Kto ma największą szansę na wygraną?
Najłatwiej byłoby powiedzieć, że jest to jeden z rodzajów enduro. Jednak dla tych, którzy nigdy nie słyszeli o takim sporcie, to krótkie hasło niewiele mówi. Enduro to zawody motorowe, których głównym punktem jest rywalizacja najlepszych motocyklistów jadących w kółko po specjalnie przygotowanej do tego trasie.
Jeżeli ktoś pomyślał o World Superbike, to jest to niewłaściwy trop. Enduro to krew, pot i błoto, a Hard Enduro to dodatkowo jeszcze trochę strachu przed prawie niemożliwymi do pokonania trasami.
Enduro to wyścig, podczas którego zawodnicy wykonują kilka okrążeń na 30-kilometrowej pętli i w zasadzie wygrywa najszybszy. W Hard Enduro jest nieco prościej, ponieważ wystarczy być pierwszym na mecie.
Jednak tym, co czyni Hard Enduro najekstremalniejszą wersją enduro, są trasy, które dla wielu byłyby nie do pokonania pieszo, a co dopiero na motorze. Zawodnicy muszą pokonywać wystające skały, strome skarpy, niemal pionowe ściany – wychodzi na to, że bez sprzętu do wspinaczki ani rusz. Mimo to, Hard Enduro nie cierpi z powodu braku zainteresowania.
Przez dwa ostatnie sezony najważniejszymi zawodami Hard Enduro było WESS (World Enduro Super Series). W tym roku jest jednak inaczej, ponieważ WESS połączył się z FIM (Międzynarodową Federacją Motocyklową) i w ten sposób powstały Mistrzostwa Świata Hard Enduro 2021.
Mimo zmian w nazwie, kibice nie zobaczą wielu różnic. W sumie w nowej formule powinno zostać rozegranych 8 rund ciężkich zmagań – zarówno z udziałem nowych, jak i starych nazwisk. Hard Enduro pod tym względem przypomina raczej festiwal, gdzie amatorzy mogą się zmierzyć z profesjonalistami, przez co nigdy nie wiadomo, kto się pojawi.
Rok 2021 to jednak rok zmian, zawodu oraz braku pewności. Z racji pandemii został odwołany drugi etap, a więc ten, na który wszyscy najbardziej czekali – Erzbergrodeo. Z kolei miesiąc wcześniej ogłoszono, że portugalski Extreme XL Lagares, który miał otwierać zmagania, nie liczy się do Mistrzostw Świata Hard Enduro 2021. W tym momencie można się jedynie zastanawiać, jakie jeszcze niespodzianki czekają nas w tegorocznym sezonie.
Erzbergrodeo się nie odbyło, a XL Lagares się nie liczy, więc czy w takiej sytuacji można mówić o faworytach? Przed nami jeszcze 6 rund, zatem warto przyjrzeć się obecnemu układowi sił. Chociaż „Taddy” Błażusiak zaliczył poważny wypadek i wycofał się z rywalizacji, to jednak na XL Lagares prezentował znakomitą formę. Przed rozpoczęciem zawodów wielu mogło się zastanawiać, czy operacja barku nie wpłynie na skuteczność polskiego zawodnika, jednak Błażusiak udowodnił, że nie było się czym martwić.
Także aktualny mistrz WESS, zeszłoroczny zwycięzca Red Bull Romaniacs 2020 – Manuel Lettenbichler – jest w znakomitej dyspozycji, więc jeżeli „Taddy” znajdzie się w czołówce, to Niemiec okaże się dla niego nie lada wyzwaniem.
Wielu ma nadzieję, że między tą dwójką stanie Billy Bolt – zwycięzca WESS 2018. Czy będzie go na to stać po kontuzji z 2019? A może zamiast Bolta w Hard Enduro zamiesza jakiś młody-gniewny? Wtedy tegoroczne zawody mogłyby okazać się niesamowicie fascynujące!