Choć powszechnie skocznie narciarskie kojarzą się z zimowymi sportami, to mogą także służyć innym dyscyplinom. Oto najpopularniejsze aktywności wykonywane poza sezonem narciarskim!
Nikogo nie powinno dziwić, że skocznia świetnie sprawdza się jako teren do organizacji biegu. Wysoko umieszony obiekt można wykorzystać w bardziej wymagających biegach, dlatego coraz częściej realizuje się na nim trudne, krótkodystansowe wyścigi. Dystans najpopularniejszego wydarzenia to 400 metrów i jest równy jednemu okrążeniu bieżni lekkoatletycznej, jednak – w przeciwieństwie do standardowej trasy – jest o wiele bardziej wymagający.
Sprinterski bieg generuje duży wysiłek dla mięśni oraz sprawdzian dla wydolności oddechowej, a także poczucia równowagi. Wyścig rozpoczyna się u dołu skoczni, a zawodnicy wspólnie wbiegają aż pod rozbieg narciarski. Na długości całego zeskoku rozłożona jest specjalna siatka, która na początku pomaga złapać rytm, a później umożliwia wspinanie na najwyższą część skoczni.
Wysokie obiekty, takie jak skocznie narciarskie, zachęcają także do odbycia lotu. Jedną z dyscyplin, którą można przetestować między innymi w Planicy, jest lot paralotnią. W tego typu wydarzeniu wziął udział słoweński skoczek narciarski Peter Prevc, który razem z paralotniarzem Matjažem Klemenčičem ścigał się w locie. Prevc wybijał się z progu skoczni i skakał na swoich nartach, natomiast drugi sportowiec wybijał się z pobliskiego zbocza. Obaj zawodnicy przez moment znaleźli się nawet w jednej linii lotu i obydwoje wznosili się w górę z około 100 kilometrową prędkością.
Partnerem niezwykłego wydarzenia była firma Red Bull, znana z organizacji wyjątkowych akcji związanych ze sportem ekstremalnych. Póki co o komercyjnych projektach lotów na skoczni narciarskiej nie może być mowy.
Kolejną aktywnością, realizowaną na skoczni narciarskiej, jest wykonywanie ewolucji powietrznych na skuterze śnieżnym. Tego ekstremalnego wyzwania podjął się Daniel Bodin, wielozadaniowy sportowiec, który latem porusza się na FMX, a zimą korzysta FSX-ów.
Pięciokrotny złoty medalista XGames zdecydował się na wyjątkowy skok na niedużej skoczni narciarskiej w Szwecji. Dla jego potrzeb dostosowano rozbieg, z którego zniknęły tory. Zawodnik rozpoczynał skok na samym szczycie skoczni, tak jak klasyczni skoczkowie narciarscy. Po wybiciu z progu udało mu się wylądować na 67. metrze. Póki co żaden inny zawodnik nie postanowił powtórzyć wyczynu Bodina z 2013 roku.
Równie imponujące ewolucje na skoczni narciarskiej można wykonywać latem. Na niezwykle odważny pomysł zdecydował się szalony w świecie motorowym Robbie Maddison, znany ze swoich niekonwencjonalnych sposobów na trasę. Australijczyk jeździł już po torze bobslejowym, wodzie czy desce surfingowej.
Jego kolejnym wyzwaniem była skocznia narciarska. Wydarzenie zorganizowano w Parku olimpijskim w stanie Utah w Stanach Zjednoczonych, gdzie konstruktorzy przygotowali specjalną nawierzchnię oraz obiekt.Pomysł na zjazd ze skoczni narciarskiej był częścią przygotowań do filmu dokumentalnego o motoryzacyjnym życiu zawodnika „On Any Sunday: The Next Chapter”. Po wybiciu się z progu Maddison osiągnął prędkość 114 km/h, a następnie wylądował bezpiecznie z odległością 57 metrów.
Szwajcarski narciarz Fabian Bösch też zdecydował się na wykonanie ekstremalnie trudnego skoku. Zawodnik przyjechał na dużą skocznię w Engelbergu, gdzie po testowych jazdach przygotowano dla niego skocznię.
Jak sam przyznaje, na początku miał problem z przyzwyczajeniem się do dużej prędkości, ale gdy tylko ją opanował, był gotów na skok tyłem ze skoczni i wykonanie podwójnego frontflipa. Po wyjściu z progu obrócił się do przodu i zeskoczył na przygotowany podest. Odbicie umożliwiło mu wykonanie spektakularnej ewolucji i wpisanie się w ekstremalną historię skoczni narciarskich na całym świecie.
